Samica nurogęsi przy Garbatym Mostku w Jeleniej Górze, wyróżniająca się małą płochliwością.
Jeleniogórski Bóbr jest zimową rezydencją dla wielu ptasich
gości, zarówno z bliskich nam okolic, jak i z północnych i wschodnich krajów.
Między innymi z tego powodu zima jest doskonałym okresem na obserwacje ptaków.
Dla początkujących obserwatorów szczególnie atrakcyjny jest fakt, że o tej
porze roku wiele gatunków zbliża się do człowieka i skupia często na
niewielkiej przestrzeni. Znając takie miejsca skupień zimowych gości, możemy w
czasie najzwyklejszego spaceru zapoznać się z kilkoma ciekawymi gatunkami, a
nawet mamy szansę natrafić na jakiś ornitologiczny rarytas, który wskutek swych
wędrówek zawitał do Jeleniej Góry. Moim ulubionym miejscem na takie obserwacje
jest Bóbr przy tzw. „Garbatym Mostku” łączącym Osiedle Robotnicze z ulicą
Wiejską. Na przestrzeni kilku lat obserwowałem tutaj całkiem pokaźny katalog
różnych ptaków wodnych, a i w tym roku nie brakuje w tej okolicy atrakcji. Dziś
przedstawię Wam pierwszego z goszczących tam zimowych rezydentów - ptaka, na
którego pewnie zwróciliście już uwagę. Oto wśród stada pospolitych krzyżówek
pływa jakaś duża biała kaczka z czarną, połyskującą zielono głową. Nie
uczestniczy nigdy w harmidrze, jaki panuje pod mostkiem, gdy ludzie wysypią tam
pożywienie (niestety najczęściej chleb). Trzyma się zawsze na uboczu, samotnie,
lub w grupie złożonej tylko z przedstawicieli swojego gatunku. Przyglądając się
bliżej, widzimy coraz więcej cech odróżniających tego ptaka od reszty kaczek. I
całkiem słusznie, bo mimo że ptak ten należy do rodziny kaczkowatych, niezbyt
przystoi mu miano kaczki. To tracz, zwany nurogęsią.
Samiec nurogęsi
Nurogęsi widzimy u nas zazwyczaj w grupie złożonej z kilku
ptaków, tak samców jak i samic. Podobnie jak u kaczek, samiec w szacie godowej różni
się wyraźnie od samicy. To właśnie on zwraca już z daleka naszą uwagę, swoją
bielą i odcinającą się od niej ciemną głową z czerwonym dziobem. Szatę tą
uzyskuje na początku zimy, gdyż właśnie na zimowiskach następuje łączenie się
ptaków w pary. U samicy dominuje szary ton upierzenia, z którym kontrastują
jaśniejsze partie na brzuchu i skrzydłach (białe tzw. lusterko na skrzydle), oraz
jasnobrązowa głowa, z czubem piór nastroszonym na potylicy. Najbardziej
charakterystyczną cechą w wyglądzie traczy jest jednak ich dziób, od którego
zresztą ptaki te wzięły swą nazwę - tracz to dawne określenie operatora piły
tartacznej. Dziób ten jest długi i wąski, hakowato zaostrzony na końcu, a po
bokach najeżony piłką drobnych, skierowanych ku tyłowi ząbków. Nietrudno
zgadnąć, że to doskonałe narzędzie służy nurogęsiom do połowu ryb, które
stanowią właściwie 100% diety tych ptaków. Jednak na tym specjalizacja traczy jako łowców
się nie kończy. Całe ich ciało ma bardzo opływowy kształt, przypominający
podwodną torpedę. Nawet głowa jest wydłużona i wąska, a smukła szyja zapewnia
jej operatywność pod wodą. Do tego nogi przesunięte są na tył korpusu, tak by
pod wodą stanowiły jak najlepszy napęd. Żeby przyjrzeć się nurogęsiom w akcji,
zejdźmy z mostku w stronę Osiedla Robotniczego i skierujmy się na lewo wałem wzdłuż
odnogi Bobru, opływającej niewielką wyspę. To tutaj najczęściej polują tracze.
Grupka ptaków złożona z jednego samca i dwóch samic patroluje rzekę, co chwila
zanurzając głowę pod wodę. Tracze to jedyne nasze ptaki, które polują w ten sposób.
Nigdy nie nurkują w ciemno – zawsze jest to atak na wypatrzoną wcześniej rybę.
Najbardziej narażone są ryby w ławicach, bądź szybko przemieszczające się, gdyż
polująca nurogęś obserwuje przede wszystkim ruch. Pstrąg przyczajony w swej
czatowni pomiędzy kamieniami, czy też stojący nieruchomo ciernik, mogą czuć się
względnie bezpiecznie. Wiele z pstrągów już nauczyło się, że w momencie gdy taflę
wody ponad ich głowami zasnuje złowrogi cień tracza, najlepiej zamrzeć w
bezruchu. Te z nich, które tego nie wiedzą i wpadną w popłoch, popełniają
często ostatni błąd w swoim życiu. Atak tracza jest kierunkowy i zdecydowany –
upatrzywszy ofiarę błyskawicznie wsuwa się pod powierzchnię wody, kilkoma
silnymi odepchnięciami nóg w mig dociera w okolice dna i zgrabnym ruchem głowy chwyta
rybę, zaciskając na jej śliskim ciele ostrza swego dzioba, co pozbawia ją szans
na ucieczkę.
Nurogęsi podczas łowów
Oczywiście nie wszystkie ataki kończą się sukcesem. Tracz w
ciągu dnia potrzebuje zjeść masę ryb stanowiącą ok. 10-15% masy jego ciała
(która waha się między 1 a 2 kilogramami). A więc między 100 a 300g. Łowi
najczęściej ryby niewielkie, najczęściej są to młode pstrągi, o długości do 8
cm, choć może połknąć również znacznie większe okazy, dzięki rozciągliwemu
przełykowi. Przy obfitości pstrągów, ryba ta może stanowić nawet 80% diety
tracza. Chętnie łowią też głowacze białopłetwe, a rzadziej – drobne gatunki jak
strzeble czy piekielnice. Ostatecznie nie wzgardzą również ślimakami,
skorupiakami, czy larwami owadów. Samica tracza poluje bardziej intensywnie,
nurkując często, a wiele z jej ataków kończy się niepowodzeniem. Samiec, który
jest większy, a więc potrzebuje większej masy pokarmu, jest bardziej wyrafinowanym
łowcą. Decyduje się na atak na większe okazy i tylko wtedy, gdy oceni, że szanse
na pochwycenie wypatrzonej ofiary są duże.
Nurogęsi
żerujące przy Garbatym Mostku. Pomimo wielu prób, samicom nie udało się
wyłowić ryby; cierpliwy samiec zanurkował tylko raz, a jego atak
zakończył się sukcesem.
Skuteczność traczy jako drapieżników sprawia, że nie muszą
uganiać się przez cały dzień za pożywieniem. Mają poza tym inne ważne zajęcia, przede
wszystkim dbanie o odpowiednią impregnację upierzenia, która zapewnia jego
nieprzemakalność. Stąd ptaki te spędzają wiele czasu na nacieraniu piór łojem z
gruczołu kuprowego. Ciekawostką jest że wydzielina ta zawiera w sobie
substancję barwiącą, a ptak poprzez rozcieranie jej na piersi i brzuchu
uzyskuje łososiowy nalot na białych piórach.
Nurogęsi stały się w Polsce ptakami nierzadkimi, choć na
pewno ich liczebność nie jest i raczej nie będzie tak wysoka, by uprawnione
było wobec nich określenie szkodnika (o ile określenie to jest uprawnione w
jakimkolwiek przypadku...). Podstawowym czynnikiem ograniczającym ich
liczebność jest niewielka liczba miejsc odpowiednich do gniazdowania – nurogęsi
zakładają gniazda w dużych dziuplach, a szczególnie chętnie w złamanych
drzewach. Niedostatek takich drzew w otoczeniu zbiorników wodnych może skłonić
je do gniazdowania nawet w znacznym oddaleniu od wody. Braki te w niektórych
okolicach z powodzeniem rekompensuje się poprzez wywieszanie specjalnych budek
lęgowych, które tracz bardzo chętnie wykorzystuje. W naszych okolicach gniazdujących
traczy nie ma zbyt wiele, a dopiero zimą możemy obserwować je w dużej liczbie,
w wielu miejscach na naszych rzekach. Poza okolicą Garbatego Mostku możemy
napotkać większe skupienia również w Borowym Jarze – zwłaszcza nieopodal
wiaduktu kolejowego, przy zaporze elektrowni na Końcu Świata i na Jeziorze
Modrym, a dalej również w Siedlęcinie i na jeziorach Wrzeszczyńskim i
Pilchowickim. Grupka spod Garbatego
Mostku jest jednak najbardziej wdzięczna do obserwacji, gdyż ptaki te wykazują
wyjątkowo niewielką, jak na ten gatunek, płochliwość. Mam nawet podejrzenie, że
jedna z samic, zwykle trzymająca się nieco na uboczu i wyraźnie mniej płochliwa
od reszty, to ptak, który dwa lata temu został za pisklęcia przygarnięty,
wykarmiony i zwrócony naturze przez pewnego dobrego człowieka z Wrzeszczyna. Możemy ją poznać po nierówno nachodzących na siebie częściach dzioba - są one ze sobą skrzyżowane jak u krzyżodzioba, zapewne wskutek jakiejś niemiłej przygody z przeszłości.
Niezdecydowana, ponura zima przyoblekła ulice miasta w
odcienie szarości. Jeleniogórzanie, pogrążeni w swej codzienności, wędrują po utartych
miejskich szlakach. Przywiązani do ziemi, rzadko wznoszą wzrok ku niebu. A tam,
nieco wyżej, znajduje się inny świat – kraina miejskich dachów -skąpana w smogu, przepełniona buchającymi
kominami, smagana zimnymi wiatrami, przesiąknięta deszczem lub zasypana
śniegiem – jednak osobliwie spokojna, wzniesiona ponad hałaśliwe życie ulicy. Jest
przy tym zaskakująco różnorodna – niezliczona ilość zakamarków, gzymsów,
wieżyczek, otworów, to miejsce gdzie króluje społeczność zgoła inna od naszej –
wielki zimowy klan kawek.
O tej porze roku nie sposób przejść przez miasto, nie
napotkawszy tych ptaków – są prawie równie wszędobylskie jak miejskie gołębie. Nie
ma dnia, by każdy z nas nie spotkał kawki, choć może widok ten jest już tak
naturalny, że nie zdajemy sobie nawet sprawy z ich powszechnej obecności. Jednak
tutaj podobieństwa z gołębiami się kończą, gdyż kawki to ptaki niesłychanie
inteligentne, mające w sobie coś szlachetnego, brak im też właściwej gołębiom
nachalności. Być może niejeden z Was zwrócił uwagę na ich różnorodne ciekawe
zachowania, może zauważyliście też, że o stałych godzinach kawki formują czarną
chmurę nad miastem i oznajmiają swój przelot głośnym wołaniem: kaw, kau, od którego zresztą wzięła się
nazwa tych ptaków. Jeśli nie, to gorąco zachęcam do zwrócenia uwagi na te, tak
wdzięczne do obserwacji ptaki, które wiele lat temu wyzbyły się lęku przed
człowiekiem a nasze miasto, podobnie jak i inne miasta, wybrały na swoje
miejsce do życia. Warto poświęcić im chwilę uwagi, aby w miły sposób oderwać
się od szarej zimowej codzienności. Mam
nadzieję, że moja opowieść o zimowym życiu tych ptaków w Jeleniej Górze,
zaciekawi kogoś z Was, pomoże lepiej zrozumieć ich nietuzinkową naturę, a może
nawet zachęci do własnego odkrywania tajemnic ich świata.
Najpierw kilka słów, o tym jak wygląda kawka (Corvus monedula) – jest to średniej
wielkości ptak, wymiarami zbliżony do gołębia. Ubarwienie ciemne, szaro-czarne.
Bardzo charakterystyczne jest srebrno-białe oko, które wyraźnie kontrastuje z
ciemnym ubarwieniem. Spośród ptaków zimujących w Jeleniej Górze i okolicy,
jednie wrona może być przez niewprawnego obserwatora pomylona z kawką, jednak
jest ona wyraźnie większa, a jej czarna głowa i skrzydła zdecydowanie odcinają
się od szarego korpusu. Ponadto wrona jest u nas nieliczna i unika centrum
miasta. Dla początkujących dodam, że nie ma w Jeleniej Górze możliwości
pomylenia kawki z gawronem, ponieważ ptak ten nie występuje w naszych
okolicach, co jest charakterystyczną cechą naszego miasta (wiele miast w Polsce
w czasie zimy przeżywa oblężenie zimujących stad gawronów, w Jeleniej Górze
zdarzają się one bardzo wyjątkowo i tylko przelotnie).
Kawka należy do rodziny ptaków krukowatych, które wszystkie
są bardzo inteligentne i stanowią niezwykle ciekawy przedmiot obserwacji. W
moich kolejnych tekstach przybliżę Wam obrazki z życia w zimie pozostałych
przedstawicieli tej rodziny, występujących w naszych okolicach.
Kawcze mieszczaństwo
– patrycjat, pospólstwo i plebs.
Kawki są obecne w Jeleniej Górze przez cały rok, jednak te
które widzimy zimą nie są koniecznie tymi samymi, które zakładają u nas gniazda
i wyprowadzają pisklęta. Część z kawek, które przychodzą na świat w naszym
mieście, nigdy nas nie opuszcza; niektóre jednak na jesieni decydują się
odlecieć na zachód i na południe, gdzie zimy są lżejsze. W tym samym czasie
przylatują do nas kawki z północy i ze wschodu, czasem nawet spoza granic
naszego kraju (najczęściej z południowej Skandynawii), dla których nasza zima
jest stosunkowo łagodna, w porównaniu z ich rodzinnymi stronami. W ten sposób
na naszym terenie tworzy się duże zimowe skupisko, złożone z różnych klanów
tych ptaków.
Dlaczego klanów? Otóż kawki cechują się złożoną strukturą
społeczną, w której panuje ścisła hierarchia, mająca ogromny wpływ na życie
tych ptaków. Klany te składają się głównie z poszczególnych par, ponieważ kawki
tworzą trwałe, wieloletnie związki, najczęściej trwające aż do śmierci jednego
z partnerów.W każdym klanie ptaki
nieustannie dbają o swą pozycję w hierarchii, która, jeśli jest wysoka,
przekłada się na dobrą jakość życia ptaka. W każdej parze to samiec jest tym,
który dba o utrzymanie pozycji pary. Czyni to na przykład poprzez karmienie
samicy najlepszymi kąskami, co jest manifestem posiadanego statusu - dla
pozostałych członków klanu jest to sygnał, że ptak ten potrafi zapewnić
wysokiej jakości pożywienie zarówno sobie jak i swojej partnerce. Poprzez takie
zachowania rzadko dochodzi do bójek pomiędzy równoprawnymi członkami klanu. Ptaki
sytuowane wysoko w hierarchii stanowią pewną elitę i trzymają się w większych
grupach, do których nie mają dostępu ptaki o niższym statusie społecznym.
Przynależność do takiej elity daje możliwość korzystania z najlepszych żerowisk
położonych w mieście.W takich większych
grupach następuje również wymiana informacji o nowych technikach zdobywania
pokarmu – ptaki naśladują swoje zachowania i gdy jeden z nich nauczy się np.
wyciągać worki z ulicznych koszów na śmieci, w celu dokopania się do resztek
pożywienia, lub też wykradać drobne kąski z przyulicznych kramów, pozostali
członkowie elity w krótkim czasie również nauczą się tej umiejętności. Korzyścią
z przynależności do elity jest też stałe przebywanie w większej grupie, co
zapewnia lepszą ochronę przed drapieżnikami oraz fakt, że inne ptaki liczą się
z tak pokaźną społecznością. Jako przykład mogę tu podać srokę, która w
pojedynkę potrafi rozgonić małą grupkę kilku kawek, aby zapewnić sobie dostęp
do atrakcyjnego pożywienia. Jednak przy dużym zgromadzeniu kawek, nawet sroka,
na ogół „trzęsąca dzielnicą” musi okazać pokorę. Oczywiście, wewnątrz elity
również panuje ścisła hierarchia, a najwyżej sytuowane pary mają pierwszeństwo
między innymi w wyborze miejsca do przesiadywania – na przykład nie każda para
może dostąpić zaszczytu przebywaniana
chorągiewce wieżyczki Baszty Bramy Zamkowej.
Obserwując kawki przysiadające na Baszcie Bramy Zamkowej, łatwo możemy dostrzec hierarchię w stadzie - dominujące pary mają prawo do zasiadania na samej wieżyczce, podczas gdy pozostałe muszą zadowolić się niższymi partiami baszty.
Ptaki o niższym statusie społecznym znajdują się w
trudniejszej sytuacji. Nie mają dostępu do najlepszych żerowisk, okupowanych
przez elitę – nawet gdyby się tam pojawiły, nie zostałyby dopuszczone do
pokarmu, gdyż byłyby nieustannie odpędzane przez wyżej sytuowane ptaki. Dlatego
muszą zadowolić się gorszymi żerowiskami, co wiąże się też z koniecznością
częstego przemieszczania się po mieście, by zaspokoić swoje potrzeby pokarmowe.
Do tego muszą stawiać czoła dominującym srokom, a także przewyższającym ich
liczebnie gołębiom. Z tymi ostatnimi kawki jednak na ogół radzą sobie
doskonale, wykorzystując ich nieporadność i swoje zespołowe działanie. Gdy para
kawek zauważy gołębia przy jakimś smakowitym kąsku – jeden z partnerów zlatuje
na niego odwracając jego uwagę, a gołąb
próbując się bronić wypuszcza kąsek z dzioba – wtedy pokarm natychmiast jest pochwytywany
przez pojawiającego się nagle drugiego z partnerów. Takich sprytnych zachowań
mają kawki całe mnóstwo, dlatego warto śledzić ich poczynania, gdyż naprawdę
ptaki te potrafią dostarczyć obserwatorowi sporo rozrywki.
Poranne Espresso, mała
czarna w południe, kaw(k)owa fantazja pod wieczór
Zimowy dzień jeleniogórskich kawek wygląda następująco. Na
krótko przed wschodem słońca, kiedy robi się szaro, wielkie stado wzbija się do
lotu ze swego głównego noclegowiska położonego nad Kamienną, w kępie topól przy
markecie „Aldi” na ul. Sobieskiego.Świt
to dla nich pora na rozprostowanie skrzydeł i zaciśnięcie więzi socjalnych. Zbijają się
wtedy w stado i wykonują fantastyczne
ewolucje w powietrzu – wszystkie w jednym momencie robią te same zwroty, w ten
sposób, że wygląda to jakby faktycznie tworzyły jeden wielki latający organizm,
sterowany jednym umysłem, którego rolę pełni któraś z dominujących w hierarchii
par. Często ten poranny popis lotu synchronicznego możemy obserwować na
Zabobrzu, w okolicach „Ronda”.W czasie
tych lotów nieustannie się odzywają, dając informacje o swym położeniu mniejszym
grupom, nocującym w małych, rozproszonych noclegowiskach. Takie grupki dołączają do
głównego stada przez cały czas trwania porannego lotu. W końcu, gdy słońce już
wschodzi, kawki dzielą się na poszczególne grupy, zgodnie z hierarchią i każda
z nich rozlatuje się na własne żerowisko. Główna elita zostaje niekiedy na
Zabobrzu, gdzie osiedlowe uliczki i trawniki w okolicach ulic Różyckiego i
Ogińskiego dostarczają najwięcej pożywienia. Inne duże grupy lokują się m.in.
na skwerze przy ul. Piotra Skargi (koło szkoły podstawowej), na skwerze przy
„Biedronce” u zbiegu ulic Wolności i Korczaka, na ulicy Bankowej czy w
okolicach Podwala i Pijarskiej, a nieraz, zwłaszcza w mroźne i śnieżne dni –
okupują sam Plac Ratuszowy. W pewnej odległości od tych dużych grup, żerują
mniejsze grupki, jak i pojedyncze pary czy wreszcie grupki niesparowanych
ptaków – możemy je spotkać w wielu miejscach miasta. To są właśnie te ptaki,
którym nie dane było zaznać życia w wyższych sferach kawczej społeczności.
Poranny wylot kawek z miejsca noclegu
Stado kawek żerujące na trawnikach Zabobrza
Jak powiedziałem na wstępie – życie kawek w dużej mierze
odbywa się ponad naszymi głowami, na miejskich dachach oraz w koronach
rosnących w mieście drzew. Również tam szukają pożywienia, ale najczęściej po
prostu przesiadują, zwłaszcza w drugiej części dnia, gdy są już wystarczająco
najedzone. Poświęcają się wtedy pielęgnacji upierzenia, wygrzewaniu w
promieniach słońca i zaciśnięciu więzi partnerskich poprzez iskanie upierzenia
samicy przez samca. Kiedy w godzinach popołudniowych wejdziemy na jakiś wysoki
punkt w mieście, np. na Basztę Bramy Zamkowej, możemy rozejrzeć się po
okolicznych dachach i zauważymy wtedy, że wiele z nich jest obsadzonych kawkami.
Im bliżej zachodu słońca, tym większe stają się te grupki, ponieważ ciągle
dołączają do nich żerujące w okolicy ptaki. Jest to wieczorna zbiórka przed
udaniem się na noclegowisko. Niedługo przed zachodem, nad stare miasto nadciąga
wielkie stado elitarnych ptaków z Zabobrza. Moment w którym nadlatują jest
bardzo spektakularny, a najczęściej obserwowałem go nad ulicą Bankową: kiedy
niebo jest już zasnute czerwonymi chmurami, wysoko ponad dachami słychać
nadlatującą czarną chmurę kawek. Po chwili wyłaniają się ponad budynkami setki
ptaków, lecących zwartym szykiem i nagle, na wysokości Placu Wyszyńskiego,
ptaki zaczynają bezładnie opadać w dół, jakby wszystkie zostały zestrzelone w
jednym momencie. Moment jest bardzo krótki, ale ma w sobie bardzo specyficzny
urok, a również skojarzenia z „Ptakami” Hitchcocka są tu na miejscu. Przez tę
krótką chwilę niebo nad miastem jest bowiem pełne ptaków, które wydają się
nieskończonym rojem, podobnym do bezładnej chmary owadów. Spektakl ten
najlepiej oglądać z ogólnodostępnego tarasu Karkonoskiego Centrum Medycznego na
Bankowej. Po tym locie niektóre z kawek przysiadają na dachach, a później
ponownie wzbijają się w powietrze i oblatują kilkakrotnie Plac Ratuszowy.
Jeszcze kilka lat temu nieduża grupka nocowała na jednym z drzew przy ratuszu,
dając o sobie znać głośnym wołaniem w ciągu całego wieczora i w nocy, jednak
ostatnio ptaki zrezygnowały z tej sypialni.W końcu - zarówno główne stado jak i mniejsze grupki, kierują się w
stronę topól nad Kamienną, gdzie każda para zajmuje odpowiednie dla siebie
miejsce na noc, nierzadko musząc najpierw stoczyć o nie bój z sąsiadem.
Popołudniowy odpoczynek na dachach Starego Miasta
Iskanie jest podstawową czynnością zaciskającą małżeńskie więzi kawek
Wodopój na dachu
Lot nad Starym Miastem
O zachodzie słońca kawki opuszczają starówkę, dołączając do stada zmierzającego na nocleg
Wieczorny nalot nad Placem Wyszyńskiego
Ostatni wieczorny przelot na nocleg nad Kamienną
Wieczorna chmura kawek nad Kamienną przy "Aldim"
Zajmowanie miejsc noclegowych
Zlot kawek na nocleg
Caffè macchiato, Mocca, czarna i... Latte
Kawka jest ptakiem
pospolitym, to nie ulega wątpliwości. Mimo że nie ma z nami lekko, gdy
wykonujemy nieprzemyślane ocieplenia i remonty elewacji, zatykając otwory
wentylacyjne, w których kawki się rozmnażają, ich populacja w Polsce nie jest
zagrożona. Pospolite ptaki nie zawsze przyciągają naszą uwagę, a niektórzy
obserwatorzy mają szczególny instynkt do tropienia rzadkości. Okazuje się, że
również ci z Was, którzy chcieliby przeżyć spotkanie z rzadkim ptakiem, mogą
znaleźć przyjemność w zimowych obserwacjach kawek. Uważnie śledząc ich stada,
można wypatrzeć ptaki nieco różniące się od pozostałych. Wskutek zimowych
wędrówek na teren naszego miasta przylatują bowiem przedstawiciele trzech
podgatunków kawki. Żeby je zidentyfikować, musimy wiedzieć na co należy zwrócić
uwagę: najbardziej istotną cechą jest półobroża na szyi – jej obecność lub
brak, kolor i kształt. Przyjrzyjmy się czy jest wyraźnie biała, odcinająca się
od barwy reszty upierzenia, czy tylko zaznaczona niewyraźnie, jasnoszara.
Pamiętajmy przy tym, żeby obserwować te szczegóły upierzenia w półcieniu, gdyż
w pełnym słońcu niektóre cechy mogą być słabo widoczne lub mylące. Zwróćmy też
uwagę na odcień pokryw usznych („policzków”), czy są wyraźnie jaśniejsze od
ubarwienia korpusu, na ogólną kontrastowość ubarwienia, zwłaszcza na to w jak
wyraźny sposób odcina się od reszty głowy czarna czapeczka. Istotne jest
również, żebyśmy zwrócili uwagę czy upierzenie jest czarne i z połyskiem, a oko
(tęczówka) jasno-szare, z dalszej odległości mogące sprawiać wrażenie
niebieskiego. Jeśli w upierzeniu ptaka nie zaznacza się wyraźnie jaśniejsza półobroża,
tęczówka jest brązowawa, a również na skrzydłach (lotkach) i ogonie
(sterówkach) zaznacza się brunatna barwa – wówczas patrzymy na ptaka młodego,
który nie przeszedł jeszcze całkowitego pierzenia do szaty typowej dla
dorosłych ptaków.
Pierwszy, stanowiący
zdecydowaną większość pośród jeleniogórskich kawek, to nasz rodzimy podgatunek,
który wiosną przystępuje do lęgów w całej Polsce – Corvus monedula monedula.Jego
półobroża jest zwykle wyraźnie jaśniejsza od boku szyi, jednak nie biała, a
jasnoszara i raczej wąska. Bok szyi oraz pokrywy uszne jaśniejsze od korpusu i
dość wyraźnie odcinającej się od nich czarnej czapeczki. To pośród takich kawek
będziemy szukać dwóch pozostałych, rzadkich podgatunków:
Corvus monedula sommerringii – to kawki pochodzące ze wschodu. W Polsce
gnieżdżą się jeszcze we wschodniej części kraju, a dalej zasiedlają całą
wschodnią Europę i zachodnią Azję. W naszym mieście pojawiają się nielicznie.
Odróżnić je możemy po wyraźnej, białej półobroży na szyi, zwykle szerokiej i
dobrze odcinającej się od reszty upierzenia. Całe upierzenie jest u tej formy
dość kontrastowe – czarna czapeczka wyraźnie odcina się od zdecydowanie
jaśniejszej, nieraz srebrno-szarej pozostałej części głowy (pokryw usznych,
potylicy). Na zakończeniu czapeczki występuje często domieszka białych piór.
Jest to najładniejsza, najbardziej kontrastowa forma kawki, jaką możemy u nas
spotkać.
Corvus monedula spermologus – kawka zachodnioeuropejska, gnieżdżąca się na
obszarze od zachodnich Niemiec po wybrzeże Atlantyku. W odróżnieniu od
poprzedniej formy, ptaki tego podgatunku są najmniej kontrastowe, prawie
jednolicie czarne. Półobroża na szyi nie jest w ogóle zaznaczona, czarna
czapeczka nie odcina się wyraźnie od reszty głowy, a sama głowa również nie
różni się odcieniem od korpusu. Widząc taką czarną, jednolicie ubarwioną i
pozbawioną półobroży kawkę, należy jednak zwrócić szczególną uwagę na kolor
tęczówki oka – jeśli będzie brunatna, a nie jasno-szara, a przy tym w
upierzeniu zaznaczone będą tony brunatne – wówczas będzie to młody ptak,
zapewne z podgatunku monedula.
Corvus monedula monedula - najpowszechniejsza forma
Corvus monedula sommerringii - przybysz ze wschodu z wyraźną białą półobrożą
Corvus monedula spermologus - niemal jednolicie czarny gość z zachodu
Młody ptak formy Corvus monedula monedula - w odróżnieniu od formy spermologus, w upierzeniu młodych ptaków widoczne są akcenty brunatne, a tęczówka oka nie jest jasno-szara, ale brązowa.
Różne formy kawek
można zaobserwować w okolicach starego miasta – w mroźne i śnieżne dni
pojawiają się na Placu Ratuszowym, gdzie chętnie korzystają z wywieszonych dla
wróbli kulek lub z pokarmu sypanego gołębiom. To ciekawe stadko złożone jest
głownie z formy typowej Corvus monedula
monedula, ale są w nim też pojedyncze osobniki sommerringii i spermologus. Ale
na tym nie kończy się jego różnorodność. Zdarzają się tu kawki z podgatunku monedula, o nietypowych cechach
ubarwienia, spowodowanych częściowym albinizmem. I tak niektóre z nich mają
jasne plamy na brzusznej stronie, na podgardlu, czy na grzbiecie. Wyróżnia się
wśród nich jeden osobnik, który jest chyba najbardziej wyjątkową kawką
jeleniogórską. Nazwałem ją sobie Latte, bo ewidentnie jest to kawka z mlekiem. Pozbawione
barwnika, białe partie upierzenia przebiegają u niej w formie falistych pasów
na stronie brzusznej, również w barkówkach dominują pióra białe, a ponadto
białymi plamkami upstrzony jest podbródek i gardło. Latte nie ma łatwego życia
– jej oryginalne upierzenie chyba nie zrobiło wrażenia na innych kawkach, bo brakuje
jej partnera, a więc w pojedynkę musi stawiać czoła rywalom i wywalczyć sobie
pożywienie. Na domiar złego - w pełni
sprawne ma tylko jedno oko, gdyż drugie dotknęła choroba i najczęściej trzyma
je zamknięte. Wskutek tego oczy Latte nadają
jej kolejną oryginalną cechę, gdyż są różnokolorowe – prawe ma normalny szary
kolor, lewe jest białawe, z lekkim jasnobrązowym odcieniem. Mimo wady wzroku,
inteligencja pozwala jej utrzymać się w większej grupie – podąża za innymi
kawkami w poszukiwaniu pożywienia, jednak często trzyma się trochę z boku,
poszukując drobnych kęsów i czekając na swoją kolej w dostępie do dobrych
źródeł pokarmu, która nie nastąpi, dopóki wyżej sytuowane, sparowane ptaki nie
nasycą swego apetytu.