środa, 21 grudnia 2016

Nurogęś

 Samica nurogęsi przy Garbatym Mostku w Jeleniej Górze, wyróżniająca się małą płochliwością.

Jeleniogórski Bóbr jest zimową rezydencją dla wielu ptasich gości, zarówno z bliskich nam okolic, jak i z północnych i wschodnich krajów. Między innymi z tego powodu zima jest doskonałym okresem na obserwacje ptaków. Dla początkujących obserwatorów szczególnie atrakcyjny jest fakt, że o tej porze roku wiele gatunków zbliża się do człowieka i skupia często na niewielkiej przestrzeni. Znając takie miejsca skupień zimowych gości, możemy w czasie najzwyklejszego spaceru zapoznać się z kilkoma ciekawymi gatunkami, a nawet mamy szansę natrafić na jakiś ornitologiczny rarytas, który wskutek swych wędrówek zawitał do Jeleniej Góry. Moim ulubionym miejscem na takie obserwacje jest Bóbr przy tzw. „Garbatym Mostku” łączącym Osiedle Robotnicze z ulicą Wiejską. Na przestrzeni kilku lat obserwowałem tutaj całkiem pokaźny katalog różnych ptaków wodnych, a i w tym roku nie brakuje w tej okolicy atrakcji. Dziś przedstawię Wam pierwszego z goszczących tam zimowych rezydentów - ptaka, na którego pewnie zwróciliście już uwagę. Oto wśród stada pospolitych krzyżówek pływa jakaś duża biała kaczka z czarną, połyskującą zielono głową. Nie uczestniczy nigdy w harmidrze, jaki panuje pod mostkiem, gdy ludzie wysypią tam pożywienie (niestety najczęściej chleb). Trzyma się zawsze na uboczu, samotnie, lub w grupie złożonej tylko z przedstawicieli swojego gatunku. Przyglądając się bliżej, widzimy coraz więcej cech odróżniających tego ptaka od reszty kaczek. I całkiem słusznie, bo mimo że ptak ten należy do rodziny kaczkowatych, niezbyt przystoi mu miano kaczki. To tracz, zwany nurogęsią. 

 Samiec nurogęsi

Nurogęsi widzimy u nas zazwyczaj w grupie złożonej z kilku ptaków, tak samców jak i samic. Podobnie jak u kaczek, samiec w szacie godowej różni się wyraźnie od samicy. To właśnie on zwraca już z daleka naszą uwagę, swoją bielą i odcinającą się od niej ciemną głową z czerwonym dziobem. Szatę tą uzyskuje na początku zimy, gdyż właśnie na zimowiskach następuje łączenie się ptaków w pary. U samicy dominuje szary ton upierzenia, z którym kontrastują jaśniejsze partie na brzuchu i skrzydłach (białe tzw. lusterko na skrzydle), oraz jasnobrązowa głowa, z czubem piór nastroszonym na potylicy. Najbardziej charakterystyczną cechą w wyglądzie traczy jest jednak ich dziób, od którego zresztą ptaki te wzięły swą nazwę - tracz to dawne określenie operatora piły tartacznej. Dziób ten jest długi i wąski, hakowato zaostrzony na końcu, a po bokach najeżony piłką drobnych, skierowanych ku tyłowi ząbków. Nietrudno zgadnąć, że to doskonałe narzędzie służy nurogęsiom do połowu ryb, które stanowią właściwie 100% diety tych ptaków.  Jednak na tym specjalizacja traczy jako łowców się nie kończy. Całe ich ciało ma bardzo opływowy kształt, przypominający podwodną torpedę. Nawet głowa jest wydłużona i wąska, a smukła szyja zapewnia jej operatywność pod wodą. Do tego nogi przesunięte są na tył korpusu, tak by pod wodą stanowiły jak najlepszy napęd. Żeby przyjrzeć się nurogęsiom w akcji, zejdźmy z mostku w stronę Osiedla Robotniczego i skierujmy się na lewo wałem wzdłuż odnogi Bobru, opływającej niewielką wyspę. To tutaj najczęściej polują tracze. Grupka ptaków złożona z jednego samca i dwóch samic patroluje rzekę, co chwila zanurzając głowę pod wodę. Tracze to jedyne nasze ptaki, które polują w ten sposób. Nigdy nie nurkują w ciemno – zawsze jest to atak na wypatrzoną wcześniej rybę. Najbardziej narażone są ryby w ławicach, bądź szybko przemieszczające się, gdyż polująca nurogęś obserwuje przede wszystkim ruch. Pstrąg przyczajony w swej czatowni pomiędzy kamieniami, czy też stojący nieruchomo ciernik, mogą czuć się względnie bezpiecznie. Wiele z pstrągów już nauczyło się, że w momencie gdy taflę wody ponad ich głowami zasnuje złowrogi cień tracza, najlepiej zamrzeć w bezruchu. Te z nich, które tego nie wiedzą i wpadną w popłoch, popełniają często ostatni błąd w swoim życiu. Atak tracza jest kierunkowy i zdecydowany – upatrzywszy ofiarę błyskawicznie wsuwa się pod powierzchnię wody, kilkoma silnymi odepchnięciami nóg w mig dociera w okolice dna i zgrabnym ruchem głowy chwyta rybę, zaciskając na jej śliskim ciele ostrza swego dzioba, co pozbawia ją szans na ucieczkę.

 Nurogęsi podczas łowów

Oczywiście nie wszystkie ataki kończą się sukcesem. Tracz w ciągu dnia potrzebuje zjeść masę ryb stanowiącą ok. 10-15% masy jego ciała (która waha się między 1 a 2 kilogramami). A więc między 100 a 300g. Łowi najczęściej ryby niewielkie, najczęściej są to młode pstrągi, o długości do 8 cm, choć może połknąć również znacznie większe okazy, dzięki rozciągliwemu przełykowi. Przy obfitości pstrągów, ryba ta może stanowić nawet 80% diety tracza. Chętnie łowią też głowacze białopłetwe, a rzadziej – drobne gatunki jak strzeble czy piekielnice. Ostatecznie nie wzgardzą również ślimakami, skorupiakami, czy larwami owadów. Samica tracza poluje bardziej intensywnie, nurkując często, a wiele z jej ataków kończy się niepowodzeniem. Samiec, który jest większy, a więc potrzebuje większej masy pokarmu, jest bardziej wyrafinowanym łowcą. Decyduje się na atak na większe okazy i tylko wtedy, gdy oceni, że szanse na pochwycenie wypatrzonej ofiary są duże. 

Nurogęsi żerujące przy Garbatym Mostku. Pomimo wielu prób, samicom nie udało się wyłowić ryby; cierpliwy samiec zanurkował tylko raz, a jego atak zakończył się sukcesem.
 
Skuteczność traczy jako drapieżników sprawia, że nie muszą uganiać się przez cały dzień za pożywieniem. Mają poza tym inne ważne zajęcia, przede wszystkim dbanie o odpowiednią impregnację upierzenia, która zapewnia jego nieprzemakalność. Stąd ptaki te spędzają wiele czasu na nacieraniu piór łojem z gruczołu kuprowego. Ciekawostką jest że wydzielina ta zawiera w sobie substancję barwiącą, a ptak poprzez rozcieranie jej na piersi i brzuchu uzyskuje łososiowy nalot na białych piórach. 

 
Nurogęsi stały się w Polsce ptakami nierzadkimi, choć na pewno ich liczebność nie jest i raczej nie będzie tak wysoka, by uprawnione było wobec nich określenie szkodnika (o ile określenie to jest uprawnione w jakimkolwiek przypadku...). Podstawowym czynnikiem ograniczającym ich liczebność jest niewielka liczba miejsc odpowiednich do gniazdowania – nurogęsi zakładają gniazda w dużych dziuplach, a szczególnie chętnie w złamanych drzewach. Niedostatek takich drzew w otoczeniu zbiorników wodnych może skłonić je do gniazdowania nawet w znacznym oddaleniu od wody. Braki te w niektórych okolicach z powodzeniem rekompensuje się poprzez wywieszanie specjalnych budek lęgowych, które tracz bardzo chętnie wykorzystuje. W naszych okolicach gniazdujących traczy nie ma zbyt wiele, a dopiero zimą możemy obserwować je w dużej liczbie, w wielu miejscach na naszych rzekach. Poza okolicą Garbatego Mostku możemy napotkać większe skupienia również w Borowym Jarze – zwłaszcza nieopodal wiaduktu kolejowego, przy zaporze elektrowni na Końcu Świata i na Jeziorze Modrym, a dalej również w Siedlęcinie i na jeziorach Wrzeszczyńskim i Pilchowickim.  Grupka spod Garbatego Mostku jest jednak najbardziej wdzięczna do obserwacji, gdyż ptaki te wykazują wyjątkowo niewielką, jak na ten gatunek, płochliwość. Mam nawet podejrzenie, że jedna z samic, zwykle trzymająca się nieco na uboczu i wyraźnie mniej płochliwa od reszty, to ptak, który dwa lata temu został za pisklęcia przygarnięty, wykarmiony i zwrócony naturze przez pewnego dobrego człowieka z Wrzeszczyna. Możemy ją poznać po nierówno nachodzących na siebie częściach dzioba - są one ze sobą skrzyżowane jak u krzyżodzioba, zapewne wskutek jakiejś niemiłej przygody z przeszłości. 


poniedziałek, 19 grudnia 2016

Kawka


Niezdecydowana, ponura zima przyoblekła ulice miasta w odcienie szarości. Jeleniogórzanie, pogrążeni w swej codzienności, wędrują po utartych miejskich szlakach. Przywiązani do ziemi, rzadko wznoszą wzrok ku niebu. A tam, nieco wyżej, znajduje się inny świat – kraina miejskich dachów -  skąpana w smogu, przepełniona buchającymi kominami, smagana zimnymi wiatrami, przesiąknięta deszczem lub zasypana śniegiem – jednak osobliwie spokojna, wzniesiona ponad hałaśliwe życie ulicy. Jest przy tym zaskakująco różnorodna – niezliczona ilość zakamarków, gzymsów, wieżyczek, otworów, to miejsce gdzie króluje społeczność zgoła inna od naszej – wielki zimowy klan kawek. 

O tej porze roku nie sposób przejść przez miasto, nie napotkawszy tych ptaków – są prawie równie wszędobylskie jak miejskie gołębie. Nie ma dnia, by każdy z nas nie spotkał kawki, choć może widok ten jest już tak naturalny, że nie zdajemy sobie nawet sprawy z ich powszechnej obecności. Jednak tutaj podobieństwa z gołębiami się kończą, gdyż kawki to ptaki niesłychanie inteligentne, mające w sobie coś szlachetnego, brak im też właściwej gołębiom nachalności. Być może niejeden z Was zwrócił uwagę na ich różnorodne ciekawe zachowania, może zauważyliście też, że o stałych godzinach kawki formują czarną chmurę nad miastem i oznajmiają swój przelot głośnym wołaniem: kaw, kau, od którego zresztą wzięła się nazwa tych ptaków. Jeśli nie, to gorąco zachęcam do zwrócenia uwagi na te, tak wdzięczne do obserwacji ptaki, które wiele lat temu wyzbyły się lęku przed człowiekiem a nasze miasto, podobnie jak i inne miasta, wybrały na swoje miejsce do życia. Warto poświęcić im chwilę uwagi, aby w miły sposób oderwać się od szarej zimowej codzienności.  Mam nadzieję, że moja opowieść o zimowym życiu tych ptaków w Jeleniej Górze, zaciekawi kogoś z Was, pomoże lepiej zrozumieć ich nietuzinkową naturę, a może nawet zachęci do własnego odkrywania tajemnic ich świata.

Najpierw kilka słów, o tym jak wygląda kawka (Corvus monedula) – jest to średniej wielkości ptak, wymiarami zbliżony do gołębia. Ubarwienie ciemne, szaro-czarne. Bardzo charakterystyczne jest srebrno-białe oko, które wyraźnie kontrastuje z ciemnym ubarwieniem. Spośród ptaków zimujących w Jeleniej Górze i okolicy, jednie wrona może być przez niewprawnego obserwatora pomylona z kawką, jednak jest ona wyraźnie większa, a jej czarna głowa i skrzydła zdecydowanie odcinają się od szarego korpusu. Ponadto wrona jest u nas nieliczna i unika centrum miasta. Dla początkujących dodam, że nie ma w Jeleniej Górze możliwości pomylenia kawki z gawronem, ponieważ ptak ten nie występuje w naszych okolicach, co jest charakterystyczną cechą naszego miasta (wiele miast w Polsce w czasie zimy przeżywa oblężenie zimujących stad gawronów, w Jeleniej Górze zdarzają się one bardzo wyjątkowo i tylko przelotnie). 

Kawka należy do rodziny ptaków krukowatych, które wszystkie są bardzo inteligentne i stanowią niezwykle ciekawy przedmiot obserwacji. W moich kolejnych tekstach przybliżę Wam obrazki z życia w zimie pozostałych przedstawicieli tej rodziny, występujących w naszych okolicach. 

Kawcze mieszczaństwo – patrycjat, pospólstwo i plebs. 

Kawki są obecne w Jeleniej Górze przez cały rok, jednak te które widzimy zimą nie są koniecznie tymi samymi, które zakładają u nas gniazda i wyprowadzają pisklęta. Część z kawek, które przychodzą na świat w naszym mieście, nigdy nas nie opuszcza; niektóre jednak na jesieni decydują się odlecieć na zachód i na południe, gdzie zimy są lżejsze. W tym samym czasie przylatują do nas kawki z północy i ze wschodu, czasem nawet spoza granic naszego kraju (najczęściej z południowej Skandynawii), dla których nasza zima jest stosunkowo łagodna, w porównaniu z ich rodzinnymi stronami. W ten sposób na naszym terenie tworzy się duże zimowe skupisko, złożone z różnych klanów tych ptaków. 

Dlaczego klanów? Otóż kawki cechują się złożoną strukturą społeczną, w której panuje ścisła hierarchia, mająca ogromny wpływ na życie tych ptaków. Klany te składają się głównie z poszczególnych par, ponieważ kawki tworzą trwałe, wieloletnie związki, najczęściej trwające aż do śmierci jednego z partnerów.  W każdym klanie ptaki nieustannie dbają o swą pozycję w hierarchii, która, jeśli jest wysoka, przekłada się na dobrą jakość życia ptaka. W każdej parze to samiec jest tym, który dba o utrzymanie pozycji pary. Czyni to na przykład poprzez karmienie samicy najlepszymi kąskami, co jest manifestem posiadanego statusu - dla pozostałych członków klanu jest to sygnał, że ptak ten potrafi zapewnić wysokiej jakości pożywienie zarówno sobie jak i swojej partnerce. Poprzez takie zachowania rzadko dochodzi do bójek pomiędzy równoprawnymi członkami klanu. Ptaki sytuowane wysoko w hierarchii stanowią pewną elitę i trzymają się w większych grupach, do których nie mają dostępu ptaki o niższym statusie społecznym. Przynależność do takiej elity daje możliwość korzystania z najlepszych żerowisk położonych w mieście.  W takich większych grupach następuje również wymiana informacji o nowych technikach zdobywania pokarmu – ptaki naśladują swoje zachowania i gdy jeden z nich nauczy się np. wyciągać worki z ulicznych koszów na śmieci, w celu dokopania się do resztek pożywienia, lub też wykradać drobne kąski z przyulicznych kramów, pozostali członkowie elity w krótkim czasie również nauczą się tej umiejętności. Korzyścią z przynależności do elity jest też stałe przebywanie w większej grupie, co zapewnia lepszą ochronę przed drapieżnikami oraz fakt, że inne ptaki liczą się z tak pokaźną społecznością. Jako przykład mogę tu podać srokę, która w pojedynkę potrafi rozgonić małą grupkę kilku kawek, aby zapewnić sobie dostęp do atrakcyjnego pożywienia. Jednak przy dużym zgromadzeniu kawek, nawet sroka, na ogół „trzęsąca dzielnicą” musi okazać pokorę. Oczywiście, wewnątrz elity również panuje ścisła hierarchia, a najwyżej sytuowane pary mają pierwszeństwo między innymi w wyborze miejsca do przesiadywania – na przykład nie każda para może dostąpić zaszczytu przebywania  na chorągiewce wieżyczki Baszty Bramy Zamkowej.

Obserwując kawki przysiadające na Baszcie Bramy Zamkowej, łatwo możemy dostrzec hierarchię w stadzie - dominujące pary mają prawo do zasiadania na samej wieżyczce, podczas gdy pozostałe muszą zadowolić się niższymi partiami baszty.

Ptaki o niższym statusie społecznym znajdują się w trudniejszej sytuacji. Nie mają dostępu do najlepszych żerowisk, okupowanych przez elitę – nawet gdyby się tam pojawiły, nie zostałyby dopuszczone do pokarmu, gdyż byłyby nieustannie odpędzane przez wyżej sytuowane ptaki. Dlatego muszą zadowolić się gorszymi żerowiskami, co wiąże się też z koniecznością częstego przemieszczania się po mieście, by zaspokoić swoje potrzeby pokarmowe. Do tego muszą stawiać czoła dominującym srokom, a także przewyższającym ich liczebnie gołębiom. Z tymi ostatnimi kawki jednak na ogół radzą sobie doskonale, wykorzystując ich nieporadność i swoje zespołowe działanie. Gdy para kawek zauważy gołębia przy jakimś smakowitym kąsku – jeden z partnerów zlatuje na niego odwracając jego uwagę, a  gołąb próbując się bronić wypuszcza kąsek z dzioba – wtedy pokarm natychmiast jest pochwytywany przez pojawiającego się nagle drugiego z partnerów. Takich sprytnych zachowań mają kawki całe mnóstwo, dlatego warto śledzić ich poczynania, gdyż naprawdę ptaki te potrafią dostarczyć obserwatorowi sporo rozrywki. 

Poranne Espresso, mała czarna w południe, kaw(k)owa fantazja pod wieczór 

Zimowy dzień jeleniogórskich kawek wygląda następująco. Na krótko przed wschodem słońca, kiedy robi się szaro, wielkie stado wzbija się do lotu ze swego głównego noclegowiska położonego nad Kamienną, w kępie topól przy markecie „Aldi” na ul. Sobieskiego.  Świt to dla nich pora na rozprostowanie skrzydeł  i zaciśnięcie więzi socjalnych. Zbijają się wtedy w stado  i wykonują fantastyczne ewolucje w powietrzu – wszystkie w jednym momencie robią te same zwroty, w ten sposób, że wygląda to jakby faktycznie tworzyły jeden wielki latający organizm, sterowany jednym umysłem, którego rolę pełni któraś z dominujących w hierarchii par. Często ten poranny popis lotu synchronicznego możemy obserwować na Zabobrzu, w okolicach „Ronda”.  W czasie tych lotów nieustannie się odzywają, dając informacje o swym położeniu mniejszym grupom, nocującym w małych, rozproszonych  noclegowiskach. Takie grupki dołączają do głównego stada przez cały czas trwania porannego lotu. W końcu, gdy słońce już wschodzi, kawki dzielą się na poszczególne grupy, zgodnie z hierarchią i każda z nich rozlatuje się na własne żerowisko. Główna elita zostaje niekiedy na Zabobrzu, gdzie osiedlowe uliczki i trawniki w okolicach ulic Różyckiego i Ogińskiego dostarczają najwięcej pożywienia. Inne duże grupy lokują się m.in. na skwerze przy ul. Piotra Skargi (koło szkoły podstawowej), na skwerze przy „Biedronce” u zbiegu ulic Wolności i Korczaka, na ulicy Bankowej czy w okolicach Podwala i Pijarskiej, a nieraz, zwłaszcza w mroźne i śnieżne dni – okupują sam Plac Ratuszowy. W pewnej odległości od tych dużych grup, żerują mniejsze grupki, jak i pojedyncze pary czy wreszcie grupki niesparowanych ptaków – możemy je spotkać w wielu miejscach miasta. To są właśnie te ptaki, którym nie dane było zaznać życia w wyższych sferach kawczej społeczności.

 Poranny wylot kawek z miejsca noclegu

Stado kawek żerujące na trawnikach Zabobrza

Jak powiedziałem na wstępie – życie kawek w dużej mierze odbywa się ponad naszymi głowami, na miejskich dachach oraz w koronach rosnących w mieście drzew. Również tam szukają pożywienia, ale najczęściej po prostu przesiadują, zwłaszcza w drugiej części dnia, gdy są już wystarczająco najedzone. Poświęcają się wtedy pielęgnacji upierzenia, wygrzewaniu w promieniach słońca i zaciśnięciu więzi partnerskich poprzez iskanie upierzenia samicy przez samca. Kiedy w godzinach popołudniowych wejdziemy na jakiś wysoki punkt w mieście, np. na Basztę Bramy Zamkowej, możemy rozejrzeć się po okolicznych dachach i zauważymy wtedy, że wiele z nich jest obsadzonych kawkami. Im bliżej zachodu słońca, tym większe stają się te grupki, ponieważ ciągle dołączają do nich żerujące w okolicy ptaki. Jest to wieczorna zbiórka przed udaniem się na noclegowisko. Niedługo przed zachodem, nad stare miasto nadciąga wielkie stado elitarnych ptaków z Zabobrza. Moment w którym nadlatują jest bardzo spektakularny, a najczęściej obserwowałem go nad ulicą Bankową: kiedy niebo jest już zasnute czerwonymi chmurami, wysoko ponad dachami słychać nadlatującą czarną chmurę kawek. Po chwili wyłaniają się ponad budynkami setki ptaków, lecących zwartym szykiem i nagle, na wysokości Placu Wyszyńskiego, ptaki zaczynają bezładnie opadać w dół, jakby wszystkie zostały zestrzelone w jednym momencie. Moment jest bardzo krótki, ale ma w sobie bardzo specyficzny urok, a również skojarzenia z „Ptakami” Hitchcocka są tu na miejscu. Przez tę krótką chwilę niebo nad miastem jest bowiem pełne ptaków, które wydają się nieskończonym rojem, podobnym do bezładnej chmary owadów. Spektakl ten najlepiej oglądać z ogólnodostępnego tarasu Karkonoskiego Centrum Medycznego na Bankowej. Po tym locie niektóre z kawek przysiadają na dachach, a później ponownie wzbijają się w powietrze i oblatują kilkakrotnie Plac Ratuszowy. Jeszcze kilka lat temu nieduża grupka nocowała na jednym z drzew przy ratuszu, dając o sobie znać głośnym wołaniem w ciągu całego wieczora i w nocy, jednak ostatnio ptaki zrezygnowały z tej sypialni.  W końcu - zarówno główne stado jak i mniejsze grupki, kierują się w stronę topól nad Kamienną, gdzie każda para zajmuje odpowiednie dla siebie miejsce na noc, nierzadko musząc najpierw stoczyć o nie bój z sąsiadem. 

Popołudniowy odpoczynek na dachach Starego Miasta

 Iskanie jest podstawową czynnością zaciskającą małżeńskie więzi kawek

Wodopój na dachu

Lot nad Starym Miastem

 O zachodzie słońca kawki opuszczają starówkę, dołączając do stada zmierzającego na nocleg

 Wieczorny nalot nad Placem Wyszyńskiego
Ostatni wieczorny przelot na nocleg nad Kamienną

Wieczorna chmura kawek nad Kamienną przy "Aldim"

Zajmowanie miejsc noclegowych


Zlot kawek na nocleg 

 
Caffè macchiato, Mocca, czarna i... Latte

Kawka jest ptakiem pospolitym, to nie ulega wątpliwości. Mimo że nie ma z nami lekko, gdy wykonujemy nieprzemyślane ocieplenia i remonty elewacji, zatykając otwory wentylacyjne, w których kawki się rozmnażają, ich populacja w Polsce nie jest zagrożona. Pospolite ptaki nie zawsze przyciągają naszą uwagę, a niektórzy obserwatorzy mają szczególny instynkt do tropienia rzadkości. Okazuje się, że również ci z Was, którzy chcieliby przeżyć spotkanie z rzadkim ptakiem, mogą znaleźć przyjemność w zimowych obserwacjach kawek. Uważnie śledząc ich stada, można wypatrzeć ptaki nieco różniące się od pozostałych. Wskutek zimowych wędrówek na teren naszego miasta przylatują bowiem przedstawiciele trzech podgatunków kawki. Żeby je zidentyfikować, musimy wiedzieć na co należy zwrócić uwagę: najbardziej istotną cechą jest półobroża na szyi – jej obecność lub brak, kolor i kształt. Przyjrzyjmy się czy jest wyraźnie biała, odcinająca się od barwy reszty upierzenia, czy tylko zaznaczona niewyraźnie, jasnoszara. Pamiętajmy przy tym, żeby obserwować te szczegóły upierzenia w półcieniu, gdyż w pełnym słońcu niektóre cechy mogą być słabo widoczne lub mylące. Zwróćmy też uwagę na odcień pokryw usznych („policzków”), czy są wyraźnie jaśniejsze od ubarwienia korpusu, na ogólną kontrastowość ubarwienia, zwłaszcza na to w jak wyraźny sposób odcina się od reszty głowy czarna czapeczka. Istotne jest również, żebyśmy zwrócili uwagę czy upierzenie jest czarne i z połyskiem, a oko (tęczówka) jasno-szare, z dalszej odległości mogące sprawiać wrażenie niebieskiego. Jeśli w upierzeniu ptaka nie zaznacza się wyraźnie jaśniejsza półobroża, tęczówka jest brązowawa, a również na skrzydłach (lotkach) i ogonie (sterówkach) zaznacza się brunatna barwa – wówczas patrzymy na ptaka młodego, który nie przeszedł jeszcze całkowitego pierzenia do szaty typowej dla dorosłych ptaków.

Pierwszy, stanowiący zdecydowaną większość pośród jeleniogórskich kawek, to nasz rodzimy podgatunek, który wiosną przystępuje do lęgów w całej Polsce – Corvus monedula monedula.  Jego półobroża jest zwykle wyraźnie jaśniejsza od boku szyi, jednak nie biała, a jasnoszara i raczej wąska. Bok szyi oraz pokrywy uszne jaśniejsze od korpusu i dość wyraźnie odcinającej się od nich czarnej czapeczki. To pośród takich kawek będziemy szukać dwóch pozostałych, rzadkich podgatunków:

Corvus monedula sommerringii – to kawki pochodzące ze wschodu. W Polsce gnieżdżą się jeszcze we wschodniej części kraju, a dalej zasiedlają całą wschodnią Europę i zachodnią Azję. W naszym mieście pojawiają się nielicznie. Odróżnić je możemy po wyraźnej, białej półobroży na szyi, zwykle szerokiej i dobrze odcinającej się od reszty upierzenia. Całe upierzenie jest u tej formy dość kontrastowe – czarna czapeczka wyraźnie odcina się od zdecydowanie jaśniejszej, nieraz srebrno-szarej pozostałej części głowy (pokryw usznych, potylicy). Na zakończeniu czapeczki występuje często domieszka białych piór. Jest to najładniejsza, najbardziej kontrastowa forma kawki, jaką możemy u nas spotkać. 

Corvus monedula spermologus – kawka zachodnioeuropejska, gnieżdżąca się na obszarze od zachodnich Niemiec po wybrzeże Atlantyku. W odróżnieniu od poprzedniej formy, ptaki tego podgatunku są najmniej kontrastowe, prawie jednolicie czarne. Półobroża na szyi nie jest w ogóle zaznaczona, czarna czapeczka nie odcina się wyraźnie od reszty głowy, a sama głowa również nie różni się odcieniem od korpusu. Widząc taką czarną, jednolicie ubarwioną i pozbawioną półobroży kawkę, należy jednak zwrócić szczególną uwagę na kolor tęczówki oka – jeśli będzie brunatna, a nie jasno-szara, a przy tym w upierzeniu zaznaczone będą tony brunatne – wówczas będzie to młody ptak, zapewne z podgatunku monedula. 

Corvus monedula monedula - najpowszechniejsza forma

Corvus monedula sommerringii - przybysz ze wschodu z wyraźną białą półobrożą

 Corvus monedula spermologus - niemal jednolicie czarny gość z zachodu

 Młody ptak formy Corvus monedula monedula - w odróżnieniu od formy spermologus, w upierzeniu młodych ptaków widoczne są akcenty brunatne, a tęczówka oka nie jest jasno-szara, ale brązowa.

Różne formy kawek można zaobserwować w okolicach starego miasta – w mroźne i śnieżne dni pojawiają się na Placu Ratuszowym, gdzie chętnie korzystają z wywieszonych dla wróbli kulek lub z pokarmu sypanego gołębiom. To ciekawe stadko złożone jest głownie z formy typowej Corvus monedula monedula, ale są w nim też pojedyncze osobniki sommerringii i spermologus. Ale na tym nie kończy się jego różnorodność. Zdarzają się tu kawki z podgatunku monedula, o nietypowych cechach ubarwienia, spowodowanych częściowym albinizmem. I tak niektóre z nich mają jasne plamy na brzusznej stronie, na podgardlu, czy na grzbiecie. Wyróżnia się wśród nich jeden osobnik, który jest chyba najbardziej wyjątkową kawką jeleniogórską. Nazwałem ją sobie Latte, bo ewidentnie jest to kawka z mlekiem. Pozbawione barwnika, białe partie upierzenia przebiegają u niej w formie falistych pasów na stronie brzusznej, również w barkówkach dominują pióra białe, a ponadto białymi plamkami upstrzony jest podbródek i gardło. Latte nie ma łatwego życia – jej oryginalne upierzenie chyba nie zrobiło wrażenia na innych kawkach, bo brakuje jej partnera, a więc w pojedynkę musi stawiać czoła rywalom i wywalczyć sobie pożywienie. Na domiar złego -  w pełni sprawne ma tylko jedno oko, gdyż drugie dotknęła choroba i najczęściej trzyma je zamknięte.  Wskutek tego oczy Latte nadają jej kolejną oryginalną cechę, gdyż są różnokolorowe – prawe ma normalny szary kolor, lewe jest białawe, z lekkim jasnobrązowym odcieniem. Mimo wady wzroku, inteligencja pozwala jej utrzymać się w większej grupie – podąża za innymi kawkami w poszukiwaniu pożywienia, jednak często trzyma się trochę z boku, poszukując drobnych kęsów i czekając na swoją kolej w dostępie do dobrych źródeł pokarmu, która nie nastąpi, dopóki wyżej sytuowane, sparowane ptaki nie nasycą swego apetytu.

Para kawek z białymi partiami upierzenia


 Latte